ArtykułDruhny Naczelnej „Wychowanie do wojny czy do pokoju?" zamieszczony w odnowionejPOBUDCE, pokazał to, czego obawia się wielu z nas. Rzeczywiście nie wiemy: „jakamisja stoi przed ZHR dzisiaj, kiedy wybrzmiało już rzucone nam „Pojutrze"?To słuszna uwaga o kardynalnym dla przyszłości polskiego harcerstwaznaczeniu. Tylko po co siać panikę: od samego tytułu poczynając kreowaćnieprawdziwy obraz dyskusji o rzekomo dominujących pomysłach na celewychowawcze i misję społeczną ZHR? Nie istnieje dziś bowiem realnie dylemat czywychowywać w harcerstwie do wojny, czy do pokoju. Kto miałby nawoływać dowojny? Młodzi ludzie, którzy oddają hołd bohaterom minionych zmagań? Czy to ichwina, że literatura historyczna, poezja, a nawet ogniskowe piosenki przesyconesą duchem martyrologii, bo taką dano nam historię, „nataką miłość skazalitakąprzebodli nas ojczyzną" (Zbigniew Herbert)? A może przy okazjiwspominania rocznic wzywamy do pomsty i zbrojnego odzyskania utraconych Kresów?Czy ktoś przy zdrowych zmysłach przygotowuje harcerzy na krwawy bój w obronieprześladowanych rodaków na Białorusi czy Ukrainie? Nie słyszałem. Jeśli sięmylę, proszę o przykłady. Z harcerstwa, nie z bojówek Młodzieży Wszechpolskiej,wspólnymi symbolami i gestami zbratanych z nazistami Berlina, Drezna, Lipska...
Czego boisię Agnieszka? Nie lubi widoku harcerzy z karabinami, i tę fobię eksponuje napierwszym miejscu. Jej prawo. Ja na przykład nie lubię pląsów przy ognisku iczosnku w zupie. Dużo później dopiero dowiadujemy się z artykułu, że taknaprawdę chodzi o to, iż: „harcerze, w przeciwieństwie do skautów z Jamboree,nie chcą za swój symbol mieć gołębia tylko broń!"- co wzbudza sprzeciw naszejNaczelnej. Mamy „walczyć, ale o pokój".
Tylko że tojuż było, Aga. „Przyrzekam całym życiem służyć tobie, Ojczyzno, być wiernymsprawie socjalizmu, walczyć o pokój i szczęście ludzi i być posłusznym PrawuHarcerskiemu" - znasz tę rotę Przyrzeczenia, składanego wówczas, gdy czołgiUkładu Warszawskiego dławiły Praską Wiosnę, i potem, gdy sowieckie samolotyszturmowe wypalały napalmem afgańskie wsie? Wtedy te słowa były groźne, bo nastraży socjalistycznego pokoju stały setki tysięcy (sic!) czołgów i rakiety zgłowicami atomowymi. Nasza armia głowic nie miała, strzegły ich na terytoriumPRL oddziały radzieckie - ale cele dla polskich rakiet dziś już znamy: miasta wDanii i w północnych landach Zachodnich Niemiec. Wówczas „walka o pokój" byłaeufemizmem, oznaczającym przygotowania do siłowego narzucenia światukomunistycznego porządku, a raczej - bałaganu. Co dziś oznacza walka o pokój?„Harcerze powinni zastanawiać się nad zagadnieniami gaszenia konfliktów,spieszeniem z pomocą potrzebującym, organizacją misji pokojowych czy wsparciahumanitarnego" - uważasz, Agnieszko, i trudno się z Tobą nie zgodzić.Zastanawiać się istotnie możemy... Jeszcze bardzo długo.
Tylko co toma wspólnego z odgrywaniem Akcji pod Arsenałem, dziesiątkami innychrekonstrukcji historycznych bitew i tym, straszliwym, obrzydliwym do nudnościobnoszeniem się z makietami karabinów? Nie wiem. Gdyby ZHR dużym nakładem siłodbudował mur warszawskiego Getta, albo zabawiał się w egzekucje zakładników,Twój niepokój byłby całkiem uzasadniony. Ale, na szczęście, nic takiego się wPolsce nie dzieje.
Reasumując: zadajesz rozsądne pytania, mieszając je zwydumanymi zagrożeniami. Przy całym szacunku to się nazywa paranoja, Naleśniku!Wywołałaś burzę OBOK szklanki wody, która sobie spokojnie stoi, a za Tobąpodąża legion spolegliwych pacyfistów od kompromisu za wszelką cenę (wzorzec:Monachium 1938 r., Neville Chamberlain i Adolf Hitler).
W dyskusjina forum Rafał podpiera się autorytetem samego Twórcy Krzyża Harcerskiego:„Ksiądz Jan Zawada (Kazimierz Lutosławski) "Czuj Duch - Szesnaście gawędobozowych o idei skautingu". Z wynurzeń czcigodnego kapłana (bez ironii),wynika, że harcerze nigdy nie dorównają doświadczonym, silnym mężczyznom,których są w armii miliony, zatem przygotowanie skautów do wojny nie ma żadnegosensu, niesie tylko szereg niebezpieczeństw. Byłbym skłonny zgodzić się zKsiędzem Harcmistrzem, w 1913 roku takie rozumowanie miało sens. Młodocianiskauci średnio nadawali się na mięso armatnie, mielone półtonowymi pociskamiGrubych Bert w błotnistych okopach Flandrii. Być może tam i wtedy właśniepowstał zdrowy pacyfizm, tak wychwalanych przez Agę „skautów z Jamboree". Niczłego zresztą o ks. Lutosławskim pisać nie mogę, mam go na wspólnym zdjęciu zmoją babcią. Ona była uczennicą i harcerką, on katechetą i drużynowym wpolskiej szkole ewakuowanej do Moskwy w czasach Pierwszej Wielkiej Wojny.
No a potemprzejechał się po mnie sam wielki Szwejk, bez aluzji do ksywki. On już w wojnęsię nie bawi, bo strzelał nawet z moździeża i armaty p-panc. Ma to z głowy, wwojsku był, a słuchać rozkazów dziś już nie zamierza. No pięknie! Wgniótł mniew błoto jak czołgi Guderiana. Wcześniej jednak tenże sam Szwejk pisze: „Dopókiwięc chłopaki spontanicznie będą grać w piłkę i bawić się w wojnę, dopóty żadendrużynowy nie może się na to obrazić. Chodzi tylko o to, o czym napisałwcześniej Kohub, żeby pod tę atrakcyjną dla chłopców formę podłożyć wychowawczątreść". Zatem zabawa w wojnę jest dobra, w wojsko już nie. Ryzykowna teza,Marku, ja bym powiedział że odwrotnie. A w ogóle widzę tu dziwne materiipomieszanie („dlaczego jazda wołoska lekką się zowie? - Bo lekko ucieka. Amen!"- to z modlitewnika Pana Podbipięty, jakby ktoś nie wiedział).
Marku! Czołg, jak przejdzie już przez okop, narażony jest naatak od tyłu przez tych, którzy w okopie przetrwali. I nie trzeba im p-panca,wystarczy wiązka granatów, albo butelka z benzyną. W każdym razie tak było wczasach Guderiana, Abrams jest odporniejszy...
Trójco TyMoja Cytowana! Czy nie widzicie, że piszecie historię, pod hasłem szukanianowych celów dla harcerstwa? Jedna wypomina wpisywanie w kanon wychowawczypoległych bohaterów Szarych Szeregów zamiast białego gołębia, drugi wali wemnie argumentami sprzed stu lat, w dodatku autorstwa człowieka, który przywszystkich swoich zasługach nie miał pojęcia o wojsku i o wojnie, trzeci nabrałdystansu do armii, bo chcąc nie chcąc służył w Ludowym Wojsku Polskim(polskojęzycznym). Oczywiście ja też mógłbym służyć cytatami z zamierzchłychepok, na przykład o Rzeczypospolitej Podhalańskiej Małkowskich i gromadzeniubroni w jaskiniach Nosala. Albo elementarny cytat pochodzący z 1912 roku:„Widome symptomy gotowości wyczuwało się na każdym kroku, na przykład wćwiczeniach skautowych, które w owym czasie miały w większości wypadkówcharakter przygotowania lub uzupełnienia ćwiczeń wojskowych. Takie dziedziny,jak terenoznawstwo, patrolowanie, wywiady - mające zastosowanie w służbiewojskowej - stały w drużynach na wysokim poziomie. Szła tu z pomocą iodpowiednia lektura (...) Wszystko to świadczyło o zdecydowanym nastawieniumłodzieży w kierunku jak najlepszego przygotowania do wojny" (WacławBłażejewski: Z dziejów harcerstwa polskiego 1910-1939 MAW 1985.) Na „jedyniesłuszne poglądy dawnych autorytetów" można się powoływać w nieskończoność.Czekam więc z niecierpliwością, aż ktoś pouczy mnie, że z kosami na armatyharcerzom nie po drodze, i że nie sprawdziliby się w Wąwozie Termopile.Litościwie zniosę wszystkie następne anachronizmy i pozostanę nadalzwolennikiem harcerstwa paramilitarnego. Czemu? No więc po kolei.
Rekonstrukcja Akcji pod arsenałem, Rajd Meksyk, źródło: www.mg2.zhr.pl
Czasmasowych, milionowych armii z poboru skończył się bezpowrotnie. Już dziś niewystarczy umiejętność strzelania z kałacha (a nawet moździeża), natomiastarmaty p-panc zastąpił w Wojsku Polskim pocisk kierowany Spike LR, którykosztuje tyle co dobry mercedes, więc analfabeta z Pipidówki do ręki go niedostanie. Podstawową jednostką taktyczną staje sięośmioosobowa drużyna, przewożona„Rosomakiem", w której każdy żołnierz ma swoją funkcję i ściśle określonyzakres obowiązków. Czy Wam to czegoś nie przypomina? Oczywiście nadal w ceniepozostaje umiejętność orientacji w terenie w dzień i w nocy, odpowiedzialnośćza kolegów, obowiązkowość i wytrwałość w służbie, a w potrzebie umiejętnośćudzielenia pierwszej pomocy rannym. Z reguły pierwszy awansuje żołnierz, któryma naturalny posłuch wśród kolegów. W cenie jest rzadka nawet u harcerzy zaletacharakteru, nazywana przez Aleksandra Kamińskiego dzielnością.
Od kiedy to zrezygnowaliśmy w ZHR z zastępów? O niczym takimnie słyszałem, a dobry zastęp jest dziś podstawą nowoczesnej armii...
Dzisiejsiharcerze dojrzeją do poboru za 5-8 lat. Wówczas poboru już właściwie niebędzie, bo szykuje nam się armia zawodowa. Znaną z piosenek (i Ludowego WojskaPolskiego) szarą piechotę, zastąpią do tego czasu „żołnierze przyszłości" (LandWarriors z amerykańska), walczący w Zintegrowanych Grupach Bojowych. Nie wdającsię w szczegóły, przyszły „piechociarz" będzie bardziej operatorem złożonegosystemu uzbrojenia z indywidualnym komputerem balistycznym, noktowizorem,szerokopasmową łącznością na różnych szczeblach dowodzenia, GPS-em i nahełmowymwyświetlaczem sytuacji taktycznej. Wiele się ostatnio słyszy narzekań, że zamało jest w harcerstwie nowych technologii, że wciąż uciekamy w las, zostawiającw domu komputery i inne zdobycze XXI wieku. Oczywiście, harcerstwa nie będzienigdy stać na urządzenia, odpowiadające wojskowym. Ale pojawi się - już całkiemniebawem - nowy, ciekawy zawód, wymagający sprawności fizycznej, licznychumiejętności fachowych, a przy tym etosu służby państwu i społeczeństwu, którenajłatwiej nabyć w dobrej drużynie harcerskiej.
No, chybaże wolimy, by w NATO reprezentowali nas uzbrojeni łysole ze stadionów izakrapianych imprez partyjnych przybudówek młodzieżowych. Przegapiliśmy jużmasowe powstawanie Bractw Rycerskich, choć stale zasłaniamy się Zawiszą. Ma sięto powtórzyć? Skoro tak, poddaję się. Nie wyszkolimy w harcerstwie żołnierzy inie mamy takich ambicji. Natomiast możemy przygotować ludzi, którzy pod każdymwzględem do takiego szkolenia będą się nadawać. A my nie będziemy się za nichwstydzić, jak już dziś za niektórych samorządowców.
Jeszczetrzy ważne sprawy, niezwiązane z techniką. Po pierwsze z zawodowej armiizniknie kapralskie zupactwo, czołganie w błocie i mycie podłogi szczoteczka dozębów - to wszystko, czego nie znosi Szwejk. Zwyczajnie nie będzie się toopłacać - wysoko wynagradzany, świetnie wyszkolony specjalista o silnej ideowejmotywacji jest zbyt cenny, żeby go zniechęcać takim traktowaniem. Po drugie:nie mogę zgodzić się Szwejkiem, że rozważania o „zabawie w wojnę" dotyczą tylkochłopców. Przez cztery lata prowadziłem w ZHP koedukacyjną drużynę „CzerwonychBeretów", a jeszcze i teraz zdarza mi się na zaproszenie druhenek organizowaćszkolenie strzeleckie, albo taktyczne gry terenowe... Zresztą o czym my tumówimy w epoce, gdy dziewczyny kończą Szkołę Orląt i prowadzą bojowe samoloty!
Wreszcie -to najważniejsze - wychowanie ludzi, którzy pójdą na ochotnika do polskiegowojska, nie jest wychowaniem do wojny. Przeciwnie - posiadanienowoczesnej armii to w niespokojnych czasach i... niemiłym sąsiedztwienajlepsza gwarancja pokoju. Bo dziś wszyscy liczą co się opłaca. A wiadomopowszechnie, mógłby się w tej sprawie fachowo wypowiedzieć Marek Frąckowiak, żetarganie za wąsy młodego, sprawnego tygrysa nikomu się nie opłaci. Warto zatemzainwestować w hodowlę tygrysów, zwłaszcza że ani trochę nie kłóci się ona zharcerskim systemem wartości.
hm. Paweł Wieczorek, niegdyś szef KIHAM Katowice, członek Rady Porozumienia, współzałożycielZHR. Dziennikarz (m.in. „Gość Niedzielny” przez 11 lat), trochęwspółpracownik radia i telewizora, wydawca, autor kilku powieści oharcerstwie („Zielone Straszydło”, „Pięć Zielonych”, „WzgórzeRosiczki”). Ojciec dwóch dorosłych harcerek.
Odsłon: 5439
Komentarze (19)
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Proszę zaloguj się lub zarejestruj.